wtorek, 30 sierpnia 2011

Wkurwiania się ciąg dalszy, czyli jak mi sierpień minął.

Moje współpisaczki chyba o tym miejscu zapomniały, ale ja dziś, jakoś w przypływie lenistwa i pustej paczki po prażynkach przypomniałam sobie, że miałyśmy tu pisać dość regularnie. Coś nam to nie idzie za dobrze, ale cóż.

W sierpniu kilka rzeczy mnie wkurwiło, nie da się ukryć. W większości były to małe rzeczy, jak na przykład zaprzyjaźniony z wiertarką sąsiad, dzieciarnia wrzeszcząca pod moim oknem, kalorie, które lokują się w złym, kurewsko złym miejscu. Ale najbardziej, tak mi się wydaje przynajmniej na ten moment, wkurwiło mnie to, że doba ma za mało godzin. Sierpień był w tej kwestii bezwzględny. Ciemno się wcześniej robi, nie zdążyłam przeczytać tylu książek ile bym chciała, obejrzeć tylu filmów, ile bym chciała, nie zdążyłam zrobić wielu istotnych rzeczy, bo dzień jest, kurwa, za krótki. Albo po prostu chciałabym robić za dużo rzeczy jednocześnie. I w dodatku rybki, które wzięłam od rodziców na przechowanie zdychają jedna za drugą. Połowa już jest w lepszym miejscu, czekam z niecierpliwością aż reszta zacznie pływać bokiem.

Na ten moment to by było na tyle.
A w czwartek dzieciarnia wraca do szkoły! MUAHAHAHAHA!

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna