czwartek, 30 czerwca 2011

Co mnie wkurwia - wprowadzenie.

Blog nam obumarł lekko, więc ostatkiem sił i ostatnim łykiem kawy staram się go reanimować, bo wiecie, dzień jakiś deszczowy, senny i w ogóle do dupy z takim latem.

Wkurwiają mnie ceny książek, tak na początek. Na rany boskie, ja rozumiem, że nowość, ale 48 złotych za kiepski papier i chujową okładkę? Ręce mi opadły. Jeśli jednak ktoś ma 5 dych na zbyciu to nowego Simona Becketta poproszę.

Wiecie, moi mili parafianie, ostatnio wszystko jest jakieś popierdolone. Zimne weekendy, osy na strychu, kontuzja kolana, młodzieży odbija, bo się wakacje zaczęły a pogoda do dupy. Siedzą te szczawiki na ławkach i robią rozpierdol. Ostatnio taki na oko 15-letni łepek papierosa chciał ode mnie. Jak mu odmówiłam to spojrzał na mnie, jakbym to ja tam była ta młodsza i niższa. Pierdolony gówniarz, dzień mi zepsuł, bo to przed południem było. Nie, żebym przewrażliwiona była, ale jak ja miałam 15 lat to mi nawet do głowy nie wpadło, że mogłabym próbować zmiażdżyć wzrokiem kogoś starszego i w dodatku obcego. Może to też moja wina, bo jakoś specjalnie przebojowa nie byłam, ale i tak. Idźcie w chuj, chcecie palić to kupujcie, bo nie każdy jest tak cierpliwy jak ja.

Bredzę trochę jak widać, ale to dlatego, że dzień znów jakiś niskociśnieniowy, dwie kawy już wypiłam i zaczynam mieć drgawki.

Ostatnio wkurwiają mnie też, coraz bardziej niestety, kierowcy. Nieistotne, czy akurat siedzę w aucie czy lezę chodnikiem. Irytują mnie te wieśniaki, którym się wydaje, że po mieście można zapierdalać setką i przyspieszać przed przejściami dla pieszych. Z drugiej strony - kogo to nie wkurwia? Chyba tylko tych debili, którzy uważają, że gaz do dechy można docisnąć wszędzie, gdzie jest choćby pięciometrowa prosta. Chuje w autach z wiejskim tuningiem.

Ciąg dalszy nastąpi... wkrótce.